Dzisiejsza liturgia słowa zwraca nasze oczy na istotny aspekt powołania chrześcijańskiego, jakim jest miłość braterska, oraz troska o drugiego człowieka. Dzisiejsze lekcje pokazują także rozwój tej myśli.
Ezechiela Bóg ustanowił stróżem narodu wybranego. Pokazuje to olbrzymią odpowiedzialność, jaka spoczęła na proroku. Jeśliby nie upomniał grzeszącego, widząc jego błędy, wina spadła by na niego.
To zadanie bycia stróżem można przenieść na nasze realia. Jeśli mamy pod sobą jakichś ludzi, jesteśmy obowiązani stać na straży prawego postępowania. Ale kogo konkretnie dotyczy ten starotestamentalny nakaz? Pierwszą odpowiedzią, jaką się nasuwa patrząc na realia dzisiejszego świata, to są wszyscy pasterze, odpowiedzialni za dusze ludzi. Ale to tego grona należy zaliczyć także rodziców, gdyż to na ich barkach spoczywa obowiązek dobrego wychowania potomstwa, oraz prowadzenia go drogą prawości. Dalej troska o prawość obyczajów spoczywa, na wszystkich odpowiedzialnych za wychowanie, formację itd. Można by długo wymieniać, dochodząc do ostatecznej konkluzji, że każdemu wierzącemu jest powierzony obowiązek bycia stróżem.
Dlaczego te słowa są skierowane do każdego wierzącego? Ponieważ występek jednego z braci tak naprawdę uderza w całą wspólnotę. Choć często sobie tego nie uświadamiamy, nawet nasze złe postępowanie, którego nikt nie widzi poza nami pozostawia swoje piętno. Dlatego św. Paweł powtarza za księgą kapłańską miłuj bliźniego swego jak siebie samego.
Nakaz upominania bliźniego dotyczy także każdego, gdyż Jezus rozszerzył i rozbudował to wezwanie mówiąc: Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go. Mamy nie przestawać tylko na jednym upomnieniu, ale potem przyprowadzić do błądzącego brata światka, a gdy i to nie pomoże, mamy odwołać się do autorytetu jakim jest sam Kościół. Stąd władza związywania, o której mówi Jezus w dalszej części perykopy. Została dana ona uczniom między innymi po to, aby byli w stanie rozstrzygać co jest godne zachowania, a jakich zachować należy unikać, we wciąż zmieniającym się świecie.
Nie należy nam jednak zapominać, że upominając bliźniego mamy potępiać zło dokonywane, ale nigdy nie możemy potępić człowieka. Kluczem do zrozumienia tego jest miłości, o której Paweł pisze w następujący sposób: miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Pochodzi ona bowiem od samego Boga, w nim znajduje swój początek oraz swój cel. Największym powołaniem człowieka jest właśnie miłość, względem Boga oraz względem bliźniego. Gdybyśmy autentycznie kierowali się miłością inne nakazy, czy rozporządzenia były by zbędne.
Pierwszych chrześcijan świat rozpoznawał właśnie po wzajemnej miłości jaką sobie okazywali. W ciągu wieków zagubiliśmy tą pierwotną prawdę, zatracając także radość z przeżywania wiary.
Niech nasze codzienne życie będzie walką o miłość. Aby ludzie widząc nasze dobre czyny chwalili Ojca, który jest w niebie.
fr. Ulryk OFM