?Jak Mnie umiłował Ojciec, tak Ja was umiłowałem. Trwajcie w Mojej miłości. Będziecie zaś trwać w Mojej miłości, jeśli zachowacie Moje przykazania, podobnie jak Ja spełniłem przykazania Mojego Ojca[?]To nie wyście Mnie wybrali, lecz Ja was wybrałem?.
Miłość Ojca do Syna jest źródłem, a zarazem szczytem miłości eschatologicznej. Jezus ukazuje nam w Swojej osobie niewidzialny obraz tej prawdy, która jest fundamentem ludzkiej egzystencji nie tylko tu na ziemi, ale z perspektywy wieczności. Ta miłość, która emanuje od Ojca godzi, można by powiedzieć, w porządek widziany ludzkim okiem. Dla wielu tego typu miłość była niezrozumiała, nie tylko w czasach Jezusa, ale jest niezrozumiała także i dzisiaj. To właśnie teraźniejsze czasy szczególnie uderzają w rytm porządku jaki nam proponuje Bóg. Niejednokrotnie źródłem tej wizji jest uznanie człowieka jako centrum wszechświata, uznanie człowieka jako jego pana, wreszcie spojrzenie na człowieka w odniesieniu do siebie samego, do jego własnego ja. Ta sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, bo uderza w samo sedno Ewangelii Jezusowej, której wyrazem, a zarazem treścią jest pojęcie bliźniego. Dzisiejszy świat narzucając swą wizję niejednokrotnie odrzuca to pojęcie, co prowadzi w konsekwencji w wielu przypadkach do zwykłego egoizmu. Miłość, którą ukazuje nam Jezus zupełnie odbiega od tej wizji. W centrum miłości Chrystusa jest drugi człowiek ? bliźni. Powołał On nas do życia nie po to abyśmy ukierunkowali je na siebie, ale właśnie na bliźniego. Znakiem, a zarazem wskazówka dla nas są Jego przykazania. To nimi mamy się posługiwać, to nimi mamy się kierować. Są one jakby nośnikiem naszej rzeczywistości, której finiszem będzie Zbawienie Wieczne.
Jak Syn emanuje z Ojca, jak Ojciec z Syna miłością nieskończoną, miłością pełną, tak my tryskajmy do siebie nawzajem tym promieniem miłości, który jest źródłem wszelkiego istnienia, który jest źródłem wszelkiego porządku. Zaczerpnijmy więc z tego źródła bez dna, źródła które się nie kończy, a tak naprawdę dopiero zaczyna tam w Wieczności.
br. Robert Antkiewicz OCist