VII Niedziela zwykła, rok A

Młodość jest piękna, świat marzeń beztroskich wizji swojej przyszłości. Zdobyć świat, uwolnić księżniczkę, zdobyć serce księcia. Życie traktować jako zapierającą dech w piersiach przygodę. Z pewnością wielu z nas, być może podświadomie nie do końca w sposób uświadomiony tak wyobrażało sobie swoje życie. Zdobyć mądrość, sławę i pieniądze.

 Wśród tych wielkich perspektyw na „dorosłość”, któż z nas w swoich marzeniach pragnął zostać głupcem? Tym razem z jeszcze większą pewnością możemy stwierdzić, że nikt. Bo kimże jest głupiec? Błazen, człowiek nad przepaścią, pogardzany, wyrzutek. Nikt z nas nie chce być wyzwany od głupca, takie słowa nas ranią, zostawiają sączące się przez wiele lat rany których nawet przeprosiny nie ukoją, lecz tylko oliwa przebaczenia. Gdy matka powie do swojego dziecka, że jest głupie, gdy ojciec zawiedziony synem w sercu swoim traktuje go jako głupca, koledzy w szkole, w pracy. Wyczuwamy to doskonale, gdy ktoś nami gardzi. 

Trudna jest ta mowa chciałoby się powiedzieć wsłuchując się w słowa dzisiejszej liturgii. Doświadczenie tych słów, które dziś kieruje do mnie Pan szczerze wprawia mnie w zakłopotanie. Nadstawić drugi policzek, gdy ktoś mnie bije. Oddać swój płaszcz, gdy ktoś obdziera mnie z ubrania, z godności, stać się głupim dla świata aby posiąść mądrość. No właśnie „głupim dla świata”. Z jednej strony to przecież naturalne, że nie chcę by ktoś mnie traktował jako głupca, by mną gardził, przecież każdy z was ma tak samo, z drugiej jednak strony czy jesteśmy w mocy tego uniknąć, aby nie było nikogo kto nami gardzi? Do pewno stopnia prawdopodobnie tak gdy dopasowujemy się do każdego, doginamy kark by innym dogodzić, płaszczymy się by zachować dobry wizerunek. Sytuacja ta jednak nie może mieć miejsca, gdy staniemy po stronie Prawdy. Ale teraz zapytasz pewnie w sercu: A cóż to jest Prawda? Pytanie słuszne i aktualne w świecie zasypanym wieloma prawdami, małymi i wielkimi, żeby nie cytując klasyka polskiego kina „moja prawda jest mojsza niż twojsza bo moja prawda jest najmojsza.” Ale zostawmy kino, zostawmy świat i spójrzmy na naszego Pana Jezusa Chrystusa. Cóż On nam chce powiedzieć. „Ja Jestem Drogą Ja Jestem Prawdą Ja Jestem życiem. Czyż nasz Pan nie został nazwany przez świat głupcem? Postradał zmysły mówili jego najbliżsi. Każdy policzek wymierzony w Oblicze Jezusa, splunięcie w twarz śliną żołnierzy, a korona cierniowa niczym czapka błazna kolorowa z pomponami, rozrywka żołdaków. Zejdź z krzyża uwolnij siebie i nas, milczysz? Zbawiciel za trzy grosze! Innych wybawiał, sam siebie nie potrafi wybawić. I tak trwa drwina świata z Boga, z Jezusa, z jego męki, z Jego śmierci. A Bóg jako największy głupiec tego całego teatru dalej sprasza ludzi, i serwuje im to samo przedstawienie. Cudowny wschód słońca, dla dobrych i złych, ten sam pokarm podtrzymujący życie dla kpiących z Niego i dla oddających mu Cześć, dobrych i złych. Szalony Bóg, szalony z Miłości, Miłości, która jest głupstwem w oczach świata, Miłości milczącego Krzyża, Miłości w cierpieniu. Bądź i ty zatem doskonały jak Twój Ojciec, który jest w Niebie, oddal złość, a wzbudź współczucie, bo gdy spojrzysz na Krzyż z perspektywy Chrześcijanina zobaczysz Zmartwychwstanie, pusty grób. Mądrość Bożą która objawiła się w głupstwie tego świata.


br. Radosław OFM