Po usłyszeniu dzisiejszej perykopy na pierwszy plan wysuwa nam się pewien człowiek, który jest ślepy od urodzenia. Jednak ewangelista opisując moment uzdrowienia z jego ślepoty nie chce zatrzymywać się na cudowności tego wydarzenia, ale chce zwrócić szczególną uwagę na inny rodzaj ślepoty, o którym mówi Jezus do faryzeuszów. Przywrócenie niewidomemu wzroku jest niewątpliwie wielkim dobrem, jednak istotniejsze znaczenie ma otwartość serca na prawdę.
Podczas, gdy wszyscy dookoła zastanawiają się czy ślepota jest grzechem samego poszkodowanego czy też jego przodków, Jezus daje do zrozumienia, że zamknięcie się na działanie Boże prowadzi do ślepoty, do ukrywania się przed zbawczym działaniem Boga, co prowadzi do trwania w grzechu. Ślepiec odzyskuje wzrok właśnie przez posłuszeństwo słowom Jezusa i choć wcześniej nie widział, to był otwarty na zbawcze działanie Boże w Jezusie Chrystusie. Odwrotnie sytuacja ma się u faryzeuszów, którzy choć widzą fizycznie nie są w stanie dojrzeć rzeczywistości zbawczej, która się przed nimi ukazuje. Ich grzechem nie jest to, że nie widzą, ale fakt, że nie chcą przejrzeć i uznać swojej ślepoty.
Ile w naszym życiu jest takich sytuacji, w których uporczywie twierdzimy, że widzimy i że nasz sposób patrzenia jest jedyny i słuszny, a wszyscy dookoła mnie są ślepcami i grzesznikami? Warto po przeczytaniu tej perykopy zrobić sobie rachunek sumienia i przyznać się do swojej ślepoty i jak ów żebrak obmyć swoje ubłocone oczy, aby przejrzeć i zobaczyć zbawcze działanie Boga w moim życiu.
br. Pio OFM